Nabici w kamery - felieton
25 lipca 2019
Atmosfera wokół monitoringu wizyjnego w Mysłowicach z dnia na dzień gęstnieje. Dzisiaj w miejskim urzędzie odbyło się robocze spotkanie radnych miejskich z naczelnikiem Wydziału Bezpieczeństwa Publicznego i Reagowania Kryzysowego, przedstawicielami Straży Miejskiej i kilku wydziałów Urzędu Miasta. Zainteresowanych sprawą demontażu kamer było trzech radnych - Edward Lasok, Marek Mikuła i Piotr Styczeń. Na sali pojawiła się również kojarzona z kampanią wyborczą posła Króla, Grażyna Haska, której aktywność w temacie afery z kamerami jest co najmniej zastanawiająca.
Pani redaktor swoim napastliwym zachowaniem próbowała bronić trudnej pozycji Edwarda Lasoka i jego wcześniejszych działań. Zebrani z żałosnym politowaniem przysłuchiwali się argumentom Haskiej, która według relacji świadków, próbowała... zrzucić cześć winy na obecną administrację!
Nie jest tajemnicą, że lokalny pismak od dłuższego czasu prowadzi osobistą wojnę z nowym włodarzem miasta. Nie jest też tajemnicą, że nowy włodarz zakręcił kurek z pieniędzmi dla Haskiej i jej politycznej gazetki - po prostu nie kupuje reklam, a zaoszczędzone pieniądze przekazuje m.in. na zakup sprzętu sportowego dla dzieci.
Brak kasy boli, wywołuje bezsilność, a ta znowu obsesyjną agresję u dyspozycyjnej Grażynki, która pluje jadem na prawo i lewo! Jak wiemy wizyjny monitoring jest demontowany. Miasto wydało w ostatnich miesiącach ponad 1,2 miliona złotych i zostało bez kamer, bez wiążących umów i bez nadziei na naprawę błędów z poprzednich lat.
Faktem jest też to, że nie były to prywatne pieniądze Lasoka czy Haskiej - były to pieniądze publiczne, czyli wszystkich mieszkańców Mysłowic. Umowy i przetarg przygotował poprzedni prezydent, posiłkując się swoimi doradcami i współpracownikami. Obecny prezydent nie zamierza odpuszczać tematu, nie dał się namówić tuż po wyborach na podpisanie „pewnych” dokumentów i teraz żąda wyciagnięcia konsekwencji wobec winnych zaistniałej sytuacji. W tej sprawie prowadzone jest śledztwo, poważne i pewnie „dotkliwe”.
Czy ktoś odpowie za to, że kolejny raz miejska kasa poszła w błoto, dowiemy się po zakończeniu śledztwa. A tu nowy prezydent nie odpuszcza i chwała mu za to. Cieszy fakt, że nowy prezydent nie idzie z nikim na polityczne układy, wyciąga na światło dzienne wszystkie nieprawidłowości i jednocześnie prosi o pomoc organy ścigania w wyjaśnieniu cuchnących tematów. Smuci natomiast, że są ludzie w naszym mieście, którzy zamiast domagać się wyciagnięcia surowych konsekwencji, próbują robić ofiary z tych, którzy dzisiaj powinni się tłumaczyć za swoje sprawki...
Czesław z Mysłowic!