wośp na hali

11 stycznia 2009

Drukuj artykuł
Kategoria:
Sport

W niedzielne przedpołudnie na hali widowiskowo sportowej na Bończyku odbył się turniej charytatywny podczas którego zbierano pieniądze na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Podczas licytacji właścicielka pubu Braks Aneta Sikora zakupiła rękawice Grzegorza Proksy. Turniej jednak nie należał do zbyt udanych o czym pisze więcej Marek Karkowski

Wygrała tylko orkiestraOstatnia niedziela upłynęła w Polsce pod znakiem czerwonego serca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W to dzieło włączają się również aktywnie ludzie sportu, a jedna z imprez towarzyszących WOŚP odbyła się w Mysłowicach. Po raz drugi byliśmy świadkami turnieju piłki nożnej organizowanego przez katowicki GKS. Dość licznie przybyła na mysłowicką halę publiczność była jednak świadkiem kiepskiego widowiska.Zawód spotkał przede wszystkim prawdziwych kibiców, którzy wybrali się w niedzielne popołudnie, aby obejrzeć kawałek dobrego futbolu. Obsadę turnieju stanowiło łącznie sześć zespołów: trzy zawodowe (GKS Katowice, Kolejarz Stróże, Górnik 09 Mysłowice) oraz trzy drużyny amatorskie (GKS Katowice i Goście, Dziennikarze Śląscy, Bogdan Sablik Team). I już obsada turnieju, a raczej jej „niedociągnięcia” budzą pierwszy niesmak.Pierwotnie wśród uczestników turnieju miała grać drużyna Urzędu Miasta, która nie pojawiła się na mysłowickiej hali. W jej miejsce zagrała jedna z drużyn występująca w Mysłowickiej Lidze Halowej. Dodajemy jednak, że drużyna, którą swoim nazwiskiem firmuje radny, z rozgrywek MLF wycofała się jeszcze przed końcem rozgrywek. I pewnie z tej okazji dostała szansę występu, w jakby nie patrząc, szczytnym i nobilitującym turnieju.Drugim problemem niedzielnego turnieju na pewno była organizacja. Katowicki klub, który wziął na siebie obowiązki głównego organizatora nie do końca potrafił utrzymać tą dużą imprezę w ryzach. Problem dotyczył zwłaszcza licytacji pamiątek przekazanych na rzecz WOŚP. Niejednokrotnie z trybun padały niesprecyzowane i fałszywe oferty, kibice katowickiego klubu rzucali kwotami bez pokrycia. Organizatorzy tymczasem gubili się w tych ofertach i nie do końca potrafili odróżnić te fałszywe od poważnych. Brakowało na trybunie mysłowickiej hali kilku ludzi odpowiedzialnych za weryfikację tego co padało z ust potencjalnych kupców. Tym bardziej, że pomysł na aukcję nie był głupi: licytowano historyczną koszulkę GieKSy, w której grali zawodnicy w pamiętnym pucharowym meczu przeciwko Bordeaux, Robert Proksa ofiarował rękawice, w których walczył w ostatniej walce, a zespół Myslovitz tradycyjnie dołożył zestawy upominków z autografami. Tymczasem niektóre aukcje były realizowane niechlujnie i nieczytelnie, bez wsparcia, jak już napisałem, wśród potencjalnych kupców. Być może z tego powodu nie udało się zebrać kilku złotych więcej. Na dodatek, co już chyba zakrawa na farsę, zwycięska w turnieju ekipa Kolejarza Stróże nie dostała żadnej, nawet symbolicznej nagrody.Największy zawód sprawili jednak sami piłkarze. Wiadomo, że futboliści mają w tej chwili przerwę w rozgrywkach i wielu przyjechało bez formy na ten turniej, jednak nie usprawiedliwia to słabej gry piłkarzy. To jednak dałoby się „przełknąć”. Ciężko za to zrozumieć, dlaczego wiedząc o swojej słabej formie zawodnicy nie bawili się grą. Nasuwają się od razu porównania do grudniowej imprezy organizowanej przez Wojciecha Grzyba z Ruchu Chorzów. Tam piłkarze grali dla kibiców, były ciekawe akcje, efektowne parady bramkarzy i mnóstwo goli. Grą cieszył się każdy, kto wszedł na boisko. Tym razem piłkarze grali o zwycięstwo, w rozegranych dziewięciu meczach padło zaledwie 10 goli! Jedyną ekipą próbującą się bawić był zespół złożony w połowie z piłkarskich emerytów i w połowie z piłkarzy, którzy udział w grze wygrali na internetowej aukcji. To przykre, że w turnieju towarzyskim nie ma zabawy, a jest gra o stawkę, której nie ma.Na koniec jeszcze jedno smutne podsumowanie. Kibice. Ci, którzy weszli bawili się w miarę dobrze. Była jednak grupa, która nie weszła na halę, z powodu braku biletów (te można było kupować od początku roku), postanowiła sforsować drzwi siłą. Zakończyło się to solidnym starciem chuliganów z siłami porządkowymi i przybyłą z odsieczą policją. Dali też znać o sobie chuligani spod znaku „Niebieskich”, którzy zaatakowali jeden z autobusów wiozących kibiców GKS-u na turniej, a pewnie nie był to jedyny tego typu incydent odnotowany w mieście.Mam jednak nadzieję, że cel, jakiemu zorganizowano tą imprezę został osiągnięty, a konto WOŚP zostało zasilone potrzebnymi pieniędzmi. Żal jednak, że nie było w tym zabawy i atmosfery, jaka niewątpliwie powinna panować w hali im. Stanisława Padlewskiego.Marek Karkowski

O Autorze

Redakcja

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice