Składowisko-zagadka

28 sierpnia 2009

Redakcja

Kategoria:

Wydarzenia

MZGK składuje odpady. Mieszkańcy i radni twierdzą, że potrzebuje na to zezwolenia. Sprawę bada policja.W dzielnicy Ćmok przy ulicy Partyzantów kwitnie składowisko odpadów. Gruz, ścięte gałęzie, trawy przechowuje tu, dzierżawiący od miasta działkę, Miejski Zarząd Gospodarki Komunalnej i choć uroku to gminie nie dodaje, dotąd wszystko wskazywało na to, że nikomu to nie przeszkadzało. Do czasu... - O składowisku poinformował mnie jeden z sąsiadów - opowiada radny z tego okręgu, Damian Sojka. - Kiedy poszedłem je zobaczyć, przeraziłem się. Zobaczyłem ok. 3 ha różnej maści odpadów. Znalazłem rzeczy, które nie powinny się tu znaleźć - od trawy, liści, gałęzi, poprzez śmieci, gruz, plastik, papę na betonowych płytach, które stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa, kończąc. Na tego typu składowisko muszą być zezwolenia, z określoną lokalizacją, terminami i limitami - dodaje. Jak się okazało takich zezwoleń gminny zakład nie posiada, bo - i jak twierdzi - nie potrzebuje. - To nie są odpady, tylko materiał użyteczny i nie potrzeba żadnej decyzji. Trawy i gałęzie składowane są tu tylko do czasu aż nazbiera się ich odpowiednia ilość, którą następnie wywozimy na wysypiska. Najbliższe są w Tychach i pod Olkuszem. Przecież nikt nie będzie jeździł z jednym workiem, bo poszlibyśmy z torbami. A tak to przez tydzień gromadzimy odpady, a na ósmy dzień wywozimy je - twierdzi Jerzy Biliński, dyrektor ds. technicznych MZGK. Zgoda na zbieranie i transport odpadów dla MZGK została wydana przez prezydenta miasta w 2003 roku. Nie zawiera ona jednak zapisu dotyczącego składowania odpadów. Nie wskazuje też, gdzie należałoby je przechowywać. Za to nakazuje przewozić odpady na wysypisko albo przekazywać innym firmom do utylizacji. Mimo to mysłowicki Urząd Miasta nie ma żadnych zastrzeżeń wobec działalności MZGK. - Nie mamy tu do czynienia ze stałym składowaniem odpadów. Zakład przyjął taką systematykę, że najpierw gromadzi, a kiedy uzbiera się odpowiednia ilość, wywozi. Codzienny transport generuje dodatkowe koszty, na które w dobie kryzysu nie możemy sobie pozwolić - tłumaczy Katarzyna Szymańska, rzeczniczka tutejszego magistratu. Zapytany o opinię Urząd Marszałkowski potwierdził stanowisko magistratu i zakładu gminnego. - Jeżeli mamy do czynienia ze stałym składowaniem odpadów to powinna zostać wydana decyzja przez prezydenta miasta odnośnie jego funkcjonowania. Natomiast w sytuacji, kiedy nieszkodliwe odpady - a za takie uznaje się trawy i gałęzie - gromadzone są tylko czasowo, między jednym a drugim transportem, to dodatkowe zezwolenie nie jest konieczne - tłumaczy Witold Trólka z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego. Innego zdania są jednak mysłowiccy radni, którzy przekonani o nielegalności poczynań MZGK, zdążyli poinformować już policję. - Rozpoczęliśmy właśnie postępowanie wyjaśniające o wykroczenie z art. 70 pkt 3 ustawy o odpadach. Na razie dwie osoby zostały przesłuchane w charakterze świadka i przeprowadzono oględziny, gdzie stwierdzono fakt składowania gałęzi, traw i gruzu - mówi Przemysław Mroczek z mysłowickiej policji. W myśl obowiązującego prawa, jeśli okazałoby się, że materiały były gromadzone na terenie miejskim bezprawnie, odpowiedzialnym za ten stan grozić będzie kara aresztu albo grzywny, której wysokość ustaliłby sąd grodzki. We wtorek na policję wpłynęło również zawiadomienie o tym, że śmieci na składowisku są palone. - Przyjęliśmy takie zgłoszenie, sprawdziliśmy i faktycznie okazało się, że dwóch pracowników zakładu paliło ognisko z gałęzi i traw - informuje Mroczek. Przypominamy, że choć prawo nie zabrania składowania odpadów niekomunalnych - czyli m.in. gruzu i trawy - to może się to odbywać tylko za zgodą właściciela działki, na której istnieje składowisko.Źródło: Monika Chruścińska - POLSKA Dziennik Zachodni