Myslovitz od środka

19 listopada 2009

Drukuj artykuł
Kategoria:
Wydarzenia

Napisał pan książkę o pięciu indywidualistach tworzących zespół Myslovitz. Nie jest to opowieść tylko o Arturze Rojku...Wiedziałem o tym już przed napisaniem książki. Nie tylko Artur tworzy piosenki, ale też pozostali członkowie zespołu. Na trzeciej płycie Myslovitz "Z rozmyślań przy śniadaniu" jest podział na utwory, które napisał Artur i na te, które napisała pozostała czwórka. Tam doszło do konfliktu o rozdział autorstwa piosenek. W tym albumie piosenki Rojka stanowią ok. 40 proc. Najsłynniejszy ich album, "Miłość w czasach popkultury", jest najbardziej demokratycznie stworzoną płytą w dyskografii grupy, a przy powstawaniu "Korova Milky Bar" Artur zszedł na drugi plan.

Napisał pan książkę o pięciu indywidualistach tworzących zespół Myslovitz. Nie jest to opowieść tylko o Arturze Rojku...Wiedziałem o tym już przed napisaniem książki. Nie tylko Artur tworzy piosenki, ale też pozostali członkowie zespołu. Na trzeciej płycie Myslovitz "Z rozmyślań przy śniadaniu" jest podział na utwory, które napisał Artur i na te, które napisała pozostała czwórka. Tam doszło do konfliktu o rozdział autorstwa piosenek. W tym albumie piosenki Rojka stanowią ok. 40 proc. Najsłynniejszy ich album, "Miłość w czasach popkultury", jest najbardziej demokratycznie stworzoną płytą w dyskografii grupy, a przy powstawaniu "Korova Milky Bar" Artur zszedł na drugi plan.Największe zaskoczenie podczas tej pracy?Konflikt w zespole. Nie wiedziałem wcześniej, że jest wielki. W każdym środowisku są sytuacje podbramkowe, które się wyjaśnia. Ten konflikt mnie przeraził. Nie wiedziałem za bardzo, jak do niego podejść. Byłem na koncertach Myslovitz z zespołem The Corrs i w ogóle go nie zauważyłem.A działo się tyle niedobrego.Nie wiedziałem nic, bo rozmawiałem z każdym osobno. Ja nie pytałem, oni nie mówili. Obserwacje podczas koncertów i po nich nie są miarodajne. Przychodzą różni ludzie, każdy z kimś rozmawia. Chłopcy z Myslovitz świetnie rozumieją się na scenie, więc tym bardziej było to niezauważalne. Dopiero przy którymś z wywiadów konflikt zaczął wychodzić na wierzch. Musiałem zrozumieć, na czym polega, skąd się wziął. I jak najlepiej go opisać.Artyści niechętnie mówią o trudnych dla nich sytuacjach i problemach, skupiają się na twórczości. Czy muzycy rozmawiali otwarcie?Książka jest autoryzowana przez zespół, a ja napisałem ją tak, jak chciałem napisać. Jest w niej mowa o konflikcie, są pokazane poważne różnice zdań. Gdy zacząłem pisać monografię Myslovitz, chciałem, żeby była prawdziwa. Nie chodziło mi o to, by zrobić zespołowi laurkę, lecz o to, by pokazać na czym polega bycie w zespole. To książka o pięciu żywych facetach, a nie pięciu pomnikowych figurach. To normalni ludzie, mają swoje słabości. Rozmawiali ze mną otwarcie. Później dowiedziałem się, że o wielu sprawach nie rozmawiali ze sobą, a problemy zamiatali pod dywan. Pewne rzeczy poznali dopiero z książki.Pracował pan nad nią parę dobrych lat! Kawał czasu...U nas pisanie książek muzycznych nie wiąże się z pieniędzmi, za które można normalnie żyć. Jeśli miałem zajęcia, dzięki którym mogłem spłacić kredyt, odkładałem prace nad książką. W tym czasie dwójka dzieci mi się też urodziła. Mam jednak zasadę, że gdy coś zacznę, staram się to skończyć. Ale były momenty, kiedy miałem dość pisania o grupie.Wybrał się pan nawet na zagraniczne występy zespołu.Chciałem zobaczyć, jak wypadną na Zachodzie. Mieszkałem w koncertowym busie, który Myslovitz miał do dyspozycji. Chciałem, żeby oswoili się ze mną, złapali lepszy kontakt. Nie byłem tylko dziennikarzem, ale i kumplem. Coś pomogłem, kupiłem jakieś wino...Piliście po koncertach?Był taki moment na trasie, w Berlinie, kiedy do niektórych chłopaków przyjechały żony. I zostaliśmy sami w autobusie z Lalą, Przemkiem i ekipą techniczną. Kupiliśmy parę win i zrobił się miły wieczór.Mógłby pan dla nas opisać krótko każdego z chłopaków? Zacznijmy od Artura.Zabiegany facet, mający mnóstwo pomysłów, umiejący większość z nich zrealizować. Artur stał się już instytucją. To on jest twórcą Off Festivalu.Przejdźmy do braci Kuderskich, zaczynając od Jacka.Jacek jest osobą pragmatyczną, mocno stojącą na ziemi, punktualną. Punktualny jest też jego brat Wojtek, ksywa Lala. To ich wspólna cecha, ale on jest zdecydowanie bardziej zwariowany. Wojtek ma zespół Penny Lane, realizuje się jako radny Mysłowic, bierze udział w akcjach charytatywnych.A Wojtek Powaga?...Uwielbia przyrodę i niezły z niego gadżeciarz. Jest znakomitym gitarzystą. Gitara nie jest tylko instrumentem, ale także częścią Wojtka. On świetnie czuje dźwięki.Został Przemek Myszor.Jest najstarszy z nich, więc ma też rolę osoby, której zdanie się liczy. Wszyscy biorą je pod uwagę. Z drugiej strony jest najbardziej roztrzepanym członkiem Myslovitz.Czy grupę Myslovitz czeka jeszcze długa kariera?To jeden z najważniejszych polskich zespołów, czołówka. Bez względu na dalsze losy, są ważną częścią historii polskiej muzyki. Mam nadzieję, że Myslovitz ma jeszcze przed sobą sporo płyt i mnóstwo świetnej muzyki.Warto poczytaćLeszek Gnoiński "Życie to surfing", oficyna 3kafki, 288 str., 350 zdjęć, wstęp Muniek Staszczyk (T.Love), cena 68 zł Z Leszkiem Gnoińskim, dziennikarzem muzycznym, rozmawia Ola SzatanFot. Wojciech Słota/Polska Dziennik Zachodni

O Autorze

Dariusz Wójtowicz

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice