Piaskiem w tryby budowanej kanalizacji

10 kwietnia 2010

Drukuj artykuł
Kategoria:
Wydarzenia

Od samego początku, mimo deklaracji, że miasto będzie z nimi współpracować, tej współpracy do dzisiaj nie widzą. Przykładów rzucania piaskiem w tryby kanalizacji jest nie mało. Poza długimi urzędniczymi procedurami, o swoje opłaty upomina się MZDiM, więc komornik zablokował konto PRIM – u, któremu MPWiK zalega za zwrot Vat-u już ponad 10 mln zł. (Grażyna Haska, Co Tydzień)

Od samego początku, mimo deklaracji, że miasto będzie z nimi współpracować, tej współpracy do dzisiaj nie widzą. Przykładów rzucania piaskiem w tryby kanalizacji jest nie mało. Poza długimi urzędniczymi procedurami, o swoje opłaty upomina się MZDiM, więc komornik zablokował konto PRIM – u, któremu MPWiK zalega za zwrot Vat-u już ponad 10 mln zł.Największy mankament to brak współpracyNajbardziej dokuczliwe to: zmiany zasad w ustalaniu opłatach za zajęcie pasa drogi, ciągłe zmiany w wykonanych i zatwierdzonych projektach, brak współpracy pomiędzy urzędnikami wydziałów uczestniczących w wydawaniu wszelakich pozwoleń i bezsensowne odtwarzanie nawierzchni na drogach, które wymagają gruntownej budowy, bo nigdy żadnej drogowej nawierzchni nie miały. Nie dotykając trudnych kwestii finansowych, to zdaniem odpowiedzialnych za wykonawstwo ludzi z PRIM-u największe przeszkody w sprawnym budowaniu mysłowickiej kanalizacji - Odczuwamy to w taki sposób, jakby niektórym siłom czy ugrupowaniom wręcz zależało na tym, żebyśmy się potknęli – ocenia prawie dwuletnią współpracę z miastem i jego agendami prezes PRIM S.A. Jan Karwat. Była szansa na pierwszy termin - Gdyby była współpraca, byłaby szansa, żeby zakończyć budowę kanalizacji w pierwszym terminie. Przewróciliśmy się na kwestii projektowania i wykonawstwa. Projektujemy przez 2,5 roku, budujemy w ciągu połowy. Tymczasem projektowanie powinno trwać 3 lata, a po nim wszystko precyzyjnie określone jak i w jakim terminie będzie budowane. Ale my projektujemy i ciągle te projekty zmieniamy, bo np. właściciele działek się na coś nie zgadzają, a w ziemi nie to co na mapach - podobno zinwentaryzowanych. Tymczasem szef kontraktu musi pogodzić interesy wszystkich tych ludzi z jednej strony i interesy różnych urzędników - tych z MZD, geodezji, wydziału urbanistyki i architektury - z drugiej. A jeszcze prezydenta i radnych z trzeciej. Tym sposobem ciągle jesteśmy w sferze projektowania i wykonawstwa, które ciągle się wzajemnie przenikają – próbuje opisać tą jedną z najbardziej newralgicznych sfer takiej budowy Jan Karwat. Zamiast terminowych wpłat, komornik blokujący firmowe kontoWażną sferą przedsięwzięcia budowanego na tak dużą skalę i w tak krótkim terminie są finanse. I tu także, jak twierdzi wiceprezes MPWiK, miasto nie jest przygotowane do budowy kanalizacji.- MPWiK opóźnia się nam z płatnościami. Spółka miała wziąć pożyczkę płatniczą, którą miało poręczyć miasto. Tymczasem prezydent nie ma zgody Rady Miasta na jej poręczenie, przy tym MPWiK też nie ma pieniędzy na finansowanie swojej bieżącej działalności. W tej zwroty vat z “kontraktowych pieniędzy, zamiast do nas, służą utrzymaniu MPWiK-u – podejrzewa wiceprezes. Zaległości z początkiem marca sięgały już 4,5 mln zł. Tuż przy końcu miesiąca wzrosły do ponad 10 mln. zł. - W związku z tym my zalegamy z tytułu opłat za zajęcie pasa drogowego. To już 1,5 mln. zł. Komornik miejski ma tytuły wykonawcze na te 1,5 mln, zajmuje nam konto i uniemożliwia realizację kontraktu – pokazuje łańcuch zdarzeń jako skutek braku przygotowania finansowego kontraktu. Tak drastycznie zwiększony dług jest skutkiem zafakturowania sporej ilości wykonanych robót w grudniu. - Kontrakt mówi wyraźnie, że netto płacą nam w terminie 30 dni, a VAT płacą nam po jego zwrocie przez urząd skarbowy, ale nie później niż w 90.dniu. Dzisiaj jest 25 marca, urząd zawsze zwraca VAT przed terminem, 25. zawsze jest już na koncie, a MPWiK ma 4,5 mln naszych pieniędzy. Za kilka dni dług wzrośnie do 10 mln. zł – mówi Wojciech Janowski, dyrektor kontraktu. - Prezes Kumór deklaruje, że pieniądze dostaniemy, ale na naszym koncie ciągle ich nie ma. Teraz i my mamy potężne zaległości wobec dostawców towarów. Jeśli nie zapłacimy, będzie kłopot z dalszą budową - dodaje.Opłaty za zajęcie pasa drogi – wbrew orzecznictwuCzekające nas opłaty za zajęcie pasa drogowego znaliśmy wcześniej i tak skalkulowane zapisane zostały w kontrakcie – mówi prezes Karwat. Zasadą, jaką zwykle przyjmował PRIM, było zajmowanie od 15 do 20 metrów pasa drogi przez 8 godzin w ciągu dnia. Po zakończeniu pracy – po tych 8 godzinach - drogę udostępniano użytkownikom, zasypując pas budowy tłuczniem i klińcem położonym równo z nawierzchnią. Tym sposobem droga była przejezdna. - W Mysłowicach ustaliliśmy z dyrektor MZD, i zgodziliśmy się na to, że codziennie przez 6 dni w tygodniu zajmujemy 50 metrów pasa drogowego, przy czym przez 8 godzin zajmujemy np. tylko 15 metrów. Później dyrektor Czagan – Niedbał zorientowała się, że można skorzystać z okazji i w imię interesu MZD, zmieniła zasadę. - Teraz po tygodniu przestawiamy roboty o kolejne 50 metrów, skończonego odcinka nie asfaltujemy, aż wybudujemy odcinek 200 -metrowy. Dopiero wtedy mamy zgodę na asfaltowanie, to przymus zastosowany przez dyrektor Czagan. Tym sposobem płacimy za każde 50 metrów i kolejne pięćdziesiątki, z których zeszliśmy z robotami, aż do czasu zamknięcia 200 metrów i zaasfaltowania ich. Ta zasada przeczy przepisom i orzeczeniom SKO, które mówią, że zwolnienie pasa drogowego w tłuczniu zwalnia od opłat. Płacimy, bo nie mamy czasu na to, żeby się boksować z taką filozofią. To kolejny dowód, że bez względu na rzucane kłody pod nogi, chcemy skończyć tę kanalizację w terminie – powiedział Jan Karwat.Za odbudowę dróg policzymy oddzielnieMiasto nie zadbało o program naprawy czy odbudowy dróg po wykonaniu kanalizacji. Nikt o takim programie nie tylko nie słyszał, ale i nie widział nawet projektu uchwały na taki temat. Tymczasem gospodarskie myślenie o drogach przy budowie tego projektu kanalizacji mogło dać szansę miastu i na porządne drogi, te najważniejsze, i na załatanie wielu dziur, tam gdzie droga mogłaby poczekać na remont zaplanowany z środków budżetowych miasta. To najkrócej ujęta myśl budowniczych z PRIM-u.- Jeżeli robi się roboty kanalizacyjne, to odtwarza po śladzie do stanu pierwotnego - takiego jaki zastaliśmy. Tak było na Kontrakcie 03. Ale że nie rozstrzygnięto Kontraktu 04, bo miasto nie miało pieniędzy, odbyły się spotkania, na których w ramach obniżenia kosztów całego przedsięwzięcia ustalono, że trzeba wykonać 15 centymetrów podbudowy i 3 centymetry asfaltu. Adam Sitkowski, dyrektor kontraktu 03, uznany drogowiec, twierdził, że to nie wytrzyma ani chwili. To miało być tymczasowe zabezpieczenie pasów drogowych, wiadomo było, że drogi są w fatalnym stanie, a później będzie program naprawy dróg. Takiego programu nigdy potem nie było. Obydwa kontrakty są z pełną odbudową nawierzchni, nie przewidywaliśmy, że będziemy odbudowywać drogi. O różnicę kosztów z tego tytułu i tak wystąpimy – zapowiada Jan Karwat. - 15 centymetrów podbudowy i 3 cm asfaltu to są wyrzucone pieniądze. Mówiłem radnym, że możemy wyciągnąć z kontraktu kwotę, którą planowaliśmy na odbudowę dróg. Wytypujecie drogi, które zrobimy porządnie, resztę jako tako, te pieniądze nie będą wyrzucone, przekonywałem, mówi Karwat.Moglibyśmy każdą decyzję oprotestować, ale gdybyśmy to robili, to dzisiaj nie mielibyśmy ani metra kanalizacji. Gdyby była pomoc i współpraca ze strony miasta, to przy okazji naszych robót moglibyśmy załatać nie jedną z dziur – mówią zgodnie wykonawcy.Grażyna Haska

O Autorze

Dariusz Wójtowicz

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice